Dom Mike'a 35/7

Mike

- Nie tylko ty - mruknął. - Postanowiłem, że jeśli ty w porę nie zareagujesz to ja nie mam sie o co starac. Skoro ci nie zależało to nie - powiedzial. - Z resztą teraz nawet gdybym próbował nie zależałoby ci - dodał.

Annie

-Podła świnio-powiedziała zrywajac się z miejsca i po chwili była już przy nim. Bez zastanowienia uderzyła go w twarz po czym odsłoniła przypadkowo łańcuszek z pierścionkiem zaręczynowym którey miała zaiweszony na szyi.-Jeszcze łagasz,że mi nie zależało.

Mike

tyle razy już z liścia dostał, że nawet go to nie zabolało. Zauważył łańcuszek. Bez pytania dotknął go delikatnie i zaczął obracać w dłoni. Wpatrywał się w niego jak zaczarowany. Że też to jeszcze nosiła.

Annie

Klepneła go w rękę by puścił. Nie mogła uciec wzrokiem od jego oczu. Choc zrobił jej tyle krzywdy coś do niego czuła. -Bawi Cię to .?-spytała po chwili nie wiedząc co zrobić.

Mike

- no jasne, że tak - powiedział bez przekonania. - Bo nie ma nic lepszego od tej sytuacji. To w końcu najlepsza komedia na świecie - dodał z przekąsem.

Annie

Wyrwała mu z ręki łańcuszek i wróciła po walizkę. Chwyciła ją w dłoń i energicznie ruszyła przed siebie. Tłumiła w sobie tak wiele uczuć,że najlepszym wyjściem było uciec.

Mike

- Zaczekaj - powiedział. Ruszył za nią i złapał ją za rękę. Nie chciał się z nią rozstawać w taki sposób. Nie chciał się z nią w żadny sposób rozstawać.

Annie

-Niby na co.?-spytała patrzac mu prosto w oczy. W końcu się odważyła. Znała ten błękit na pamięc, tak ,że bardziej się już nie dało.

Mike

- Nie chcę żeby to tak się zakończyło. Nie chcę żeby to się w ogole kończy - powiedział patrząc jej w oczy.

Annie

-I co niby zamierzasz zrobić.? Trzeba było myśleć wcześniej..-powiedziała mrukliwie, już nie była twarda.

Mike

- Nic - odparł zrezygnowany. Obrócił się na pięcie i wrócił w głąb domu.

Annie

-Tak też myślałam..-mrukneła cicho i zbiegła po chodach na dól. Pech chciał gdy wyszła zklatki samochód odjechał.-Cholera.-mrukneła.

Mike

A, że on akurat stał w sypialni z której ma widok na ulice ubrał się i zszedł na dół. - Stanął obok niej. - Gdzie jechałaś? - zapytał rozglądając się po ulicy.

Annie

-Daleko, jak najdalej. Do agencji.-powiedziała zrezydnowana. Mogła zaczącjuż dziś i co .? Znów nic nie wyszło.

Mike

- Jakiej? - zapytał patrząc na nią. Czy to przez niego chciała się wynieść? Zapewnię tak.